Varanasi



Varanasi - miasto końca i początku


Pamiętacie takie czasy, kiedy wywoływało się zdjęcia i z dłuższej podróży przywoziło się worek fotografii, który po paru tygodniach zamieniał się w wiele albumów?


Czasy się zmieniły, albumy zamieniły się w zewnętrzne hard drivy, a zdjęć robimy kilkaset razy więcej niż kilkanaście lat temu.
My również zderzyłyśmy się z problmem ilości, bo okazło się, że ilość fotograficznych wspomnień z Indii jest za duża na jedną opowieść.
Dlatego postanowiłyśmy Was zabrać na jeszcze jedną wycieczkę w ten magiczny zakątek świata, tym razem odwiedzimy Varanasi - święte miasto Indii liczące około 3,5 miliona mieszkańców. Leży w indyjskim stanie Uttar Pradesh. Położone nad świętą rzeką Ganges, która jest niestety, najbardziej zanieczyszczoną rzeką świata. Matka Ganga, bo tak zwykło się też o niej mówić, jest również miejscem licznych pielgrzymek dla wyznawców hinduizmu. Marzeniem wielu jest dokonanie swojego żywota, przed kolejną rein- karnacją, właśnie w tym miejscu.
















Mark Twain powiedział o Varanasi - "To miasto jest starsze od historii, tradycji i nawet od legendy. A wyglada dwa razy starzej jako to wszystko razem."
Varanasi to miasto śmierci, przedsionek piekła - choć Hindusi w piekło nie wierzą, ale jeżeli szukalibyście miejsca mrocznego i magicznego jednocześnie, takiego gdzie śmierć obdarta jest z jakiejkolwiek tajemnicy to jedźcie do Varanasi. Tam stosy zwłok i dym palonych ciał, towarzyszą mieszkańcom miasta i turystom od samego rana, aż do zachodu słońca. Wieczorem odbywają się święte rytuały mające na celu mistyczną zmianę, odmianę karmy - przeznaczenia.




Życie pozagrobowe jest jedną z najbardziej tajemniczych i intrygujących kwestii związanych z pojęciem wieczności. Różne religie inaczej przedstawiają losy ludzkich dusz po śmierci. Jedne mówią o świecie idealnym, wręcz idyllicznym, a jeszcze inne o reinkarnacji i potrzebie powrotu na ziemię. W hinduizmie kwestia śmierci postrzegana jest nieco inaczej niż w pozostałych wyznaniach. Przede wszystkim ludzkie życie nie jest od niej zależne. Hindusi wierzą w reinkarnację. Każde kolejne wcielenie jest kontynuacją poprzedniego, dlatego też w tym przypadku śmierć nie jest uznawana za koniec. Hinduiści uznają, że stan, w którym znajduje się wszystko, co istnieje, jest konsekwencją jego postępowania w poprzednim wcieleniu.













Zjawisko ciągłych inkarnacji nazywane jest kręgiem Samary. Spalenie pośmiertne ciała ma uwolnić człowieka z tego kręgu, jest to niemalże celem życia każdego człowieka. Ma to przynieść duszy „moksę”, czyli wyzwolenie. Niestety ciężko jest jednoznacznie stwierdzić czym tak naprawdę jest moksa. Najczęściej słyszaną interpretacją jest zakończenie kolejnych wcieleń i zjednoczenie się z boską istotą.

Zarówno hinduizm i buddyzm - w przeciwieństwie do religii Zachodu - nie wiążą zbawienia z konkretnymi, osobowymi postaciami odkupiciela.

Tyle teorii, bo na codzień przyglądając się mieszkańcom Varanasi, bynajmniej nie odnosi się wrażenia, żeby to byli wyjątkowo uduchownieni ludzie żyjący w trosce o następne inkarnacje. Być może dlatego, że śmierć nie jest ostatecznością, jest jedynie przejściem w inny stan. Może dlatego właśnie nie liczą się z życiem doczesnym, nie traktują życia jak skarbu, a wręcz przeciwnie, drugiego człowieka i życie mają za nic. Dla Hinusów liczy się tylko ich własny stan umysłu, ich duchowość i rozwój wewnętrzny. Przyglądając się twarzom złapanym w obiektywie aparatu, nie widać roześmianych, szczęśliwych, wypełnionych radością życia ludzi. W twarzach nie ma emocji, nie ma uczuć. Jedynie dzieci biegające z latawcami, wnoszą życie do miasta śmierci. Justynka mówi, że te latawce to niemalże metafora duszy. Kolorowe, poszarpane, zapisane lub całkiem białe papierki unoszą się na wietrze jak metafizyczne życie.



Mieszkańcy Varanasi żyją w magicznym rytmie rytuałów codzienności: spanie, jedzenie, rozmowy uliczne i znoszenia drewna niezbędnego do palenia zmarłych. W mieście z tego drewna powstają później całe ściany i przejścia. Dzień rozpoczynają modlitwy czczące śmierć, w nozdrza wbija się dym.

Po raz kolejny przeglądamy zdjęcia, wpatrujemy się w twarze zmęczonych, zaniedbanych ludzi, spacerujących po brudnych ulicach i po raz kolejny zastanawiamy się, czy to właśnie ze względu na podejście do życia, tę codzienność traktują tak bardzo przelotnie, bez dbania o szczegóły?








Indie to bardzo brudny kraj, a najbrudniejszym miastem w tym kraju jest właśnie Varanasi. Setki pielgrzymów przybywającyh codziennie do miasta w celu wykąpania się w świętej rzece, doznania oświecenia i oszyszczenia, zaśmiecają to najstarsze miasto na Ziemi konsekwentnie dzień po dniu. Jednak pomimo piętrzących się na każdym rogu stosów drewna, misternie poukładanych czekających na spalenie, pomimo niekończących się pochodów ze zmarłymi, to miasto ma swój wyjątkowy klimat, urok, którego nie posiada żadne inne indyjskie miasto.

Ganges jak magnes przyciąga Hinusów, turystów i zmarłych. I choć to najbardziej zanieczyszona rzeka na świecie, zarówno przez odpady przemysłowe jak i przez prochy i ciała zmarłych wrzucane do wody, rzeka nie śmierdzi. Cud można pomyśleć, a jednak nie cud, a działanie sumów rzecznych, które konsekwentnie oczyszczają Ganges.

Jednak nie wszystkich można spalić na stosie. Nie zostaną spalone kobiety w ciąży, święci asceci - Sadhus, osoby zmarłe w wyniku ukąszenia kobry - bo to święte zwierzę boga Sziwy, chorzy na trąd, który może być przenoszony przez dym i nietyklani czyli ludzie pochodzący z najniższej klasy społecznej. Zmarli z tej grupy wrzucani są bezpośrednio do wody.

Varanasi to duże miasto, pełne ciasnych, zaniedbanych uliczek, ale najważniejsze w całym mieście są schody - Ghaty.




To one prowadzą do rzeki, to na nich przesiadują pielgrzymi, kontemplują jogini i medytują Sadhus. Tu przybywają turyści, którzy jednak szybko przenoszą się do kawiarenek nad schodami, wchłonąwszy metafizykę miasta teraz szukać będą darmowego połączenia internetowego. Na tych schodach dziewczyny zaczynają bawić się z wychudzonymi, bezpańskimi psami, które nigdy wcześniej nie otrzymały tyle uczucia i uwagi, jak wtedy, od dwóch podróżniczek z drugiego końca świata.













Święta rzeka Ganges służy Hindusom od setek lat - jako pralnia, pijalnia, łaźnia, miejsce oczyszczenia i podróży w zupełnie inne jutro.
Jeżeli szukacie Indii na wskroś przesiąkniętych mistycyzem i religią, gdzie duchowość miesza się z turystyką - jeżeli nie macie czasu na długie poszukiwania "prawdziwych Indii" przyjedźcie do Varanasi, przepchajcie się przez ciasne, zaśmiecone uliczki i usiądźcie na schodach, popatrzcie na bezkres brudnej wody, kontemplujcie śmierć, która tutaj jest jedynie kolejnym początkiem.

Dworzec kolejowy w Varanasi 

Czekając na pociąg do Rajasthanu 

Komentarze

Unknown pisze…
A to niespodzianka, poprzedni komentarz zniknął, a może czeka po prostu na akceptację admina?
pozdrawiam Cekin
Unknown pisze…
Ladne Zdjecia
Cekinie drogi, wierny czytelniku, jak dotąd nie pojawił żaden wcześniejszy Twoj komentarz pod postem z Varanasi. Ten z 13 lutego jest pierwszy:) Wcześniejsze komentarze znajdziesz pod postem - Narodziny.

Popularne posty